„Wstawaj Sasza, mamy syntę do zwarzenia”
Kiedy słyszymy określenie „Cyberpunk”, to w naszej głowie od razu pojawiają się skojarzenia z takimi produkcjami jak Akira, Ghost in the Shell, Blade Runner czy Cyberpunk 2020. Ostatni twór jest w tym roku szczególnie istoty z dwóch powodów: pierwszy – żyjemy obecnie w tym mitycznym 2020 roku, a drugi – we wrześniu mamy otrzymać grę Cyberpunk 2077, od naszego rodzimego studia CDPROJEKT RED. Ja jednak nie o tym, ponieważ ostatnio na naszym polskim podwórku pojawiła się produkcja, która bierze cały koncept gatunku jakim jest cyberpunk i przenosi go na nasze słowiańskie podwórka. Pora ruszyć do NeoSybirska i zobaczyć z czym można zagryźć Sybirpunk.
Za książkę odpowiada Michał Gołkowski, którego szybkość tworzenia nowych książek można przyrównać do biegacza sportowego, w którego żyłach płynie czysta syntadrenalina (narkotyk w świecie Sybirpunka). Kiedy piszę tę recenzję już wiadomo, że pod koniec czerwca do księgarni trafi drugi tom przygód Saszy Khudoveca. Osobiście sam się nie dziwię, bo cała książka ma jeden główny cel – zachęcić nas do wsiąknięcia i zostania na dłużej.
Jak już wspomniałem, intrygi w NeoSybirsku będziemy śledzić z perspektywy naszego bohatera. Sasza (zwany również Chudy), to człowiek, którego CV mogłoby idealnie pasować do jakiejś agencji przyjmującej największych zabijaków. Czego tam nie ma: służba w Legii Cudzoziemskiej i dezercja, od czasu do czasu zlecenia z kategorii mokrej roboty, a na deser czynny udział w procederze dystrybucji syntadrenaliny. Jednymi słowy nie jest to człowiek, z którym chcesz mieć coś wspólnego przez dłużej niż kwadrans. Jednak to, jak autor poprowadził naszego Chudego sprawia, że pomimo wszystkich grzechów jakie ma on za uszami, to staramy się mu kibicować.
A jest powód, żeby trzymać za niego kciuki, bo jego nowa praca, z prostej roboty pod tytułem „odzyskaj moje pieniądze” zamienia się w sieć intryg, które omiotą swoim zasięgiem całą federację. Sama książka otwiera się przysłowiowym trzęsieniem ziemi, tempo rośnie ze strony na stronę żeby pod koniec osiągnąć prędkość rozpędzonej kolejki górskiej. Dzięki temu całość czyta się bardzo sprawnie, pomimo tego, że wiele wątków jest tylko zaczętych, w celu zachęcenia nas do sięgnięcia po kontynuację.
Tym, co jednak przykuwa najbardziej, jest wizja cyberpunku w poczciwym rosyjskim wydaniu. Zapomnijcie o ładnych widokach, czy też ludziach, którzy nadają sobie idealne formy dzięki wszczepom. Świat Sybirpunka, to brud, chaos i fuszerka. Kiedy nasz bohater zapuszcza się do gorszych dzielnic, to widzimy jak na dłoni, że pomimo zaawansowanej technologii, ludzie żyją z dnia na dzień, chaos i demoralizacja to chleb powszedni, a niektóre wszczepy wyglądają tak jakby ktoś po pijaku wpadł na pomysł złożenia protezy z kawałków śmieci. Jednym słowem jest brudno, ale z drugiej strony czujemy rosyjski klimat jak na dłoni.
Sam podczas czytania miałem masę zabawy z obserwowania tego, jak mógłby wyglądać dobrze znany gatunek w nieco bardziej oryginalnym wydaniu. Pomimo tego, że widać jak na dłoni, że Sybirpunk Tom 1, to zaledwie preludium, do o wiele większych wydarzeń, to już teraz nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć jak historia Chudego i spółki rozwinie się pod koniec czerwca w Tomie 2. Jeśli więc szukacie czegoś ciekawego, przed premierą Cyberpunk 2077, to ta książka powinna już teraz znaleźć się w waszych domowych biblioteczkach.
[…] pamiętacie moją recenzję pierwszego tomu Sybirpunka, to pamiętacie, że wspomniałem na jej końcu o tym, że książka jest jedynie preludium do […]