Recenzja książki: Sybirpunk tom 2

Akcja w Neo-Sybirsku nabiera konkretnego rozpędu

Jeśli pamiętacie moją recenzję pierwszego tomu Sybirpunka, to pamiętacie, że wspomniałem na jej końcu o tym, że książka jest jedynie preludium do czegoś większego. Tom 2 bierze to stwierdzenie i winduje je do niebotycznych rozmiarów. Powiedzieć, że Chudy będzie dzień i noc bawił się na zabójczej kolejce górskiej, gdzie ulotne chwile spokoju są szybko pacyfikowane, przez próby zabójstwa oraz wybuchowe niszczenie mienia prywatnego, to jak nie powiedzieć nic. Mówiąc krótko: akcja jest ostra i my jako czytelnicy zastanawiamy się nad jednym – czy Chudy ma tyle synty by to wszystko przeżyć.

Słowem przypomnienia: po zakończeniu pierwszego tomu, nasz bohater łapie się na ciepłą posadkę u swojego oligarchy Daniłowa, a w wyniku nie do końca legalnego przejęcia stał się również prezesem zakładu Baryszewo. Co w takim razie może pójść nie tak? Prosta odpowiedź brzmi – wszystko. Autor obrał sobie chyba za cel, żeby potocznie nazywano jego książkę „101 sposobów na dowalenie głównemu bohaterowi”.

Szczerze, nie mógłbym być bardziej wdzięczny za taki pomysł, ponieważ pędząca na złamanie karku akcja oraz pogłębianie postaci otaczających Chudego świetnie trzyma w napięciu. Tym, co dodatkowo mnie zaskoczyło jest samo zakończenie. Niby mamy tutaj kolejny cliffhanger wielkości kosmosu, jednak to w jakim stylu jest on zaprezentowany zasługuje na pochwałę. Warto powiedzieć, że zamykając książkę po lekturze, z miejsca mógłbym pobiec do księgarni po kolejny tom, ponieważ Gołkowski sprytnie dał nam kolejną działkę syntadrenaliny, jeszcze lepszej jakości, pobudzając apetyt na więcej.

Tym, co znowu błyszczy, jest po raz kolejny Neo-Sybirsk. Jeśli nie mieliście styczności z pierwszym tomem, to słowem wyjaśnienia mamy do czynienia z dosyć odjechaną wizją, gdzie z jednej strony mamy mega-korporacje, oraz ogólny klimat klasycznego cyberpunka, z drugiej jednak, wszystko to jest podane w sosie z rosyjskiej mentalności, oparów wódki oraz wszystkich zaawansowanych technologii, które trzymają się razem tylko na słowo honoru.

Jest to oczywiście wizja mocno pesymistyczna, ale ja ją kupuję całym sobą, ponieważ wyróżnia się ona na tle innych dzieł z gatunku. Dodatkowo autor pokusił się  na ukazanie nam w tym tomie kawałka świata „bardziej zaawansowanego” niż Federacja. Dysonans jaki miałem w porównaniu do dusznego, brudnego oraz rozpadającego się Neo-Sybirska był porównywalny do tego, co czuł sam bohater.

Pomimo tego, że o drugim tomie Sybirpunka mógłbym mówić tylko w samych superlatywach, to zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdemu do gustu przypadnie fakt, iż przez prawie 700 stron książki jesteśmy bombardowani ciągłą akcją z dosyć małymi okienkami na oddech. Osobiście dla mnie nie jest to wada, ponieważ styl życia jakim żyje Chudy, po wydarzeniach z poprzedniego tomu sprawia, że jest on zmuszony ciągle jechać na wspomaganiu, a ambitne plany imperium syntadrelaniny sypią się jak domek z kart, za sprawą wydarzeń, które według naszego bohatera miały być już zakończone.

Jednym słowem, jeśli poprzednie przygody Aleksandra Khudovca były dla mnie przystawką, tak tutaj dostaliśmy pełnoprawny posiłek, który daje nam nadzieję na to, że deser będzie równie smaczny. Osobiście jestem bardzo ciekaw, jak autor poprowadzi pozostałe na scenie wątki, ponieważ jest w nich potencjał na zakończenie z wielkim przytupem. Jeśli tak samo jak mi spodobał wam się pierwszy rozdział przygód w niegościnnej Federacji, to czym prędzej powinniście wyposażyć się w tom drugi.

P.S. Okładka moim zdaniem jest jeszcze lepsza niż ostatnio

Mateusz Papis
Mateusz Papis

Od 17 lat zagorzały fan popkultury. Swoją przygodę rozpocząłem od automatu z nieśmiertelnym Tekkenem 3, który sprawił, że bijatyki mają specjalne miejsce w moim sercu. Fan gier, Gundamów, Japonii oraz wszystkiego co nosi znamiona kultury popularnej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *