Providence Gundam w odróżnieniu od pilota ma pozytywne cechy
Master Grade Providence Gundam idealnie wpasowuje się w moją opinię na temat serii SEED: świetne mechy i tragiczni bohaterowie. Jednostka, którą pilotował Rau Le Creuset na pewno będzie idealnym dopełnieniem na półce każdego fana designu z Kosmicznej Ery. Oczywiście nie obyło się bez drobnych zgrzytów, jednak na ich temat dowiecie się więcej w dalszej części recenzji.
ZGMF-X13A Providence Gundam jako model z linii Master Grade zadebiutował w 2017 roku. Fani mogli wybrać pomiędzy wersją standardową, w której czekał na nas model, zwykła podstawka (taka sama jak w Ootori Strike Rouge), a tak zwaną edycją G.U.N.D.A.M, która to będzie przedmiotem tej recenzji. Na wstępie warto powiedzieć, że wydanie specjalne ma w mojej ocenie o wiele lepszy box-art, w porównaniu do podstawowego wydania. Jednostka jest na nim ukazana w bardziej dynamiczny sposób i może to posłużyć nam jako inspiracja podczas ustawiania modelu na półce.
W kwestii zawartości otrzymujemy 15 wyprasek, dwa arkusze naklejek oraz jeden mały arkusz z dry transferami. Dodatkowo kupujący prezentowane wydanie otrzymają specjalną podstawkę z logiem Z.A.F.T oraz ogromny arkusz A4 kalek wodnych do innych modeli z serii SEED. Jeśli chodzi o samą zawartość, to muszę przyznać, że model wywarł na mnie pozytywne wrażenie.
Nie ujrzymy żadnych naklejek korygujących kolor co zawsze jest mile widziane, a nawet mały arkusz dry transferów zawsze witam z otwartymi ramionami. Jeśli chodzi o wypraski, to możemy zobaczyć, że elementy szkieletu zostały wykorzystane z wydanego rok wcześniej Freedoma 2.0. W ogólnym rozrachunku model robi pierwsze dobre wrażenie już przed złożeniem.
Po złożeniu te odczucia są nadal obecne, jednak do tego obrazu zaczynają się przekradać pewne wady. Zacznijmy od pozytywów. Dzięki temu, że cały model jest utrzymany w odcieniach szarości, to wyróżnia się on na tle innych modeli z ery kosmicznej. Sam rozmiar również budzi podziw. Mamy bowiem do czynienia z o wiele bardziej opancerzoną jednostką, przy której takie mechy jak Freedom czy Strike wyglądają jeszcze bardziej zgrabnie. Plastik użyty w tym modelu jest naprawdę dobrej jakości.
Dzięki temu, podczas składania, przy odrobinie wprawy możemy uniknąć kłujących w oczy nub-marków. Oczywiście od tej reguły jest jeden wyjątek czyli tors, który jest utrzymany w odcieniu ciemno niebieskim, co oznacza, że tutaj musimy liczyć się z tym, że bez dodatkowych zabiegów pielęgnacyjnych nasz Providence Gundam będzie miał kilka delikatnych skaz.
Wspomniałem wcześniej, że jednostka została oparta w pewnym stopniu na szkielecie Freedoma 2.0. Jak sam uważam, że szkielet użyty w tamtym mechu to mistrzostwo świata, tak jednak gwiazda tej recenzji nie może wykorzystać go w 100 procentach. Ogólnie rzecz ujmując artykulacja jest na bardzo dobrym poziomie.
Zaczynając od góry. Głowa może poruszać się w górę i w dół bez najmniejszego problemu. To samo można powiedzieć o ruchach do przodu i do tyłu. Niestety nie będziemy mogli obrócić całej głowy o 360 stopni, ponieważ ten konkretny manewr jest blokowany przez kołnierz.
Tors oferuje nam dosyć ograniczone pole manewru. Kiedy nasz model nie posiada zamontowanego plecaka, to zakres ruchu jest akceptowalny. Dzięki niemu możemy pochylić Providence’a delikatnie do przodu i do tyłu. Niestety kiedy na plecach jednostki wyląduje plecak, to jakiekolwiek ruchy tułowia są praktycznie niemożliwe. Oczywiście jak to zwykle bywa w modelach MG, w kokpicie znajdziemy małą figurkę pilota.
W kwestii rąk jest już na szczęście o wiele lepiej. Całe ramię może pochwalić się rotacją w zakresie 360 stopni. Jeśli chodzi o zgięcie w okolicach łokcia, to tutaj mamy pełną klasykę jeśli chodzi o modele MG czyli praktycznie cała ręka może się zgiąć do momentu zetknięcia się z naramiennikami. Ręce za to mają zwykły kulkowy staw, co oznacza, że możemy nimi spokojnie manipulować, w wielu kierunkach, co możemy pomóc nam podczas ustawiania Providence’a w dynamicznej pozie.
Artykulacja w okolicach pasa ogranicza się tak naprawdę do możliwości poruszania przednimi elementami opancerzenia, żeby unieść wyżej nogi, boki, na których znajdują się funnele, mogą poruszać się w delikatnie w górę i w dół oraz na boki, a tył jest praktycznie nieruchomy.
Nogi to również klasyka, ponieważ zgięcie w okolicach kolana jest świetne. Dzięki ogromnemu zakresowi ruchu w tej płaszczyźnie, każda poza powietrzna będzie wyglądała świetnie. W kwestii „kopnięć”: do przodu mamy świetny zakres ruchu, dzięki ruchomym elementom zbroi, a z tyłu, przez nieruchomy element, noga nie ma możliwości na większy manewr.
Jak widać w kwestii artykulacji model trzyma solidny poziom. W kilku miejscach zdarzają się problemy, jednak nie umniejszają one całości. Niestety podstawka dodawana do tego modelu, nie jest przypadkowa. Pomimo świetnej bazy jaką jest szkielet Freedoma, to Providence nie potrafi utrzymać się na własnych nogach. Wynika to z jednego, bardzo prostego faktu – plecak jest po prostu za ciężki.
Tak, pomimo tego, że jest to główny gwóźdź programu, to przez jego masę nie możemy pozwolić sobie na luksus, jakim jest sztuka samodzielnego stania. Oczywiście możemy ustawić ten model bez tego elementu, jednak wtedy traci on wiele ze swojej magii. Jeśli więc macie mało miejsca na kolejne modele, to polecam albo wstrzymać się z zakupem, albo przemeblować swoją kolekcję dla tego giganta.
W kwestii akcesoriów trzeba przyznać – jest ubogo. Mamy 6 wymienialnych dłoni. karabin, tarczę (która jednocześnie pełni rolę czegoś w rodzaju miejsca na beam saber), oraz przezroczyste elementy, dzięki którym możemy lepiej wyeksponować funnele. W ogólnym rozrachunku, trzeba powiedzieć, że jest po prostu okej. Tarcza świetnie się prezentuje, a dodawany do niej beam saber jest jednym z lepszych, jakie widziałem w tym roku podczas budowania modeli. Karabin również nie wygląda źle. Z jednej strony można zarzucić, że nie ma on wielu różnokolorowych części, jednak ilość drobnych detali w zupełności to rekompensuje.
Niestety z karabinem jest inny problem, a dokładnie z tym jak trzyma się on dedykowanej dłoni. Powiedzieć, że jest to słabe połączenie to jak nic nie powiedzieć. Przez wielkość naszego karabinu, dłoń nie potrafi go utrzymać na tyle dobrze, żeby nie wypaść przy najmniejszej próbie ruchu. Dodajmy do tego masywne naramienniki i katorga podczas poprawnego ustawiania broni jest praktycznie pewna.
Pomijając te kilka błędów, nie mogę odmówić, że ZGMF-X13A Providence Gundam, to dobry model, który może nie odkrywa Ameryki pod względem artykulacji czy wyposażenia, ale na pewno będzie się wyróżniał na tle innych jednostek z Kosmicznej Ery. Ja osobiście nie żałuję pieniędzy wydanych na tą jednostkę, a duży arkusz kalek wodnych, do innych mechów z Mobile Suit Gundam SEED, oraz gustowna podstawka z logiem Z.A.F.T dopełniają cały pozytywny obraz.
Model pochodzi z dystrybucji Gundam Polska