Po latach: Resident Evil Damnation

Resident Evil Damnation zaprasza do Europy

Do premiery Resident Evil Infinite Darkness zostało już niewielu czasu więc kontynuujemy odliczanie przy pomocy starych filmów CGI związanych z marką. Tym razem opuścimy Amerykańską ziemię i przeniesiemy się do małego państewka znajdującego się w Europie. Naszym przewodnikiem będzie Leon S. Kennedy, a w planie wycieczki między innymi czekają na nas ludzie sterowani pasożytami, broń biologiczna oraz wojna domowa. Bogaci w tą wiedzę, czas zobaczyć jak zestarzał się Resident Evil Damnation.

Resident Evil Damnation

Witamy w Europie Leon!

Sam film miał swoją premierę 27 października 2012 roku. Całość według kanonu jest prequelem do Resident Evil 6 i to widać na każdym kroku (ale o tym za chwilę). Przechodząc do rysu fabularnego: całość rozgrywa się w fikcyjnym państewku powstałym po upadku Związku Radzieckiego. Osobiście bawi mnie trochę, że po angielsku nazwa lokacji, w której dzieje się akcja to Eastern Slav Republic (stereotypy widoczne mocno). Dodatkowo kraj jest pogrążony w wojnie domowej, a niektórzy donoszą, że w grę wchodzi również użycie broni biologicznej. W całym tym chaosie znajduje się również stary dobry Leon, który w pierwszych minutach filmu traci dobrowolnie swoje obywatelstwo i stara się znaleźć odpowiedzi na własną rękę.

Jednym słowem dzieje się, jednak jeśli oczekujecie tutaj fabuły, która zmieni wasze życia oraz sprawi, że otworzycie się na nowe doznania związane z filmami, to srogo się zawiedziecie. Resident Evil Damnation kultywuje fakt, że seria nigdy nie błyszczała od strony historii. Czy to jednak źle? Moim zdaniem nie, ponieważ pomimo naiwności wielu scen i ogólnej płytkości niektórych aspektów fabularnych, całość ogląda się nad wyraz przyjemnie oraz jeśli tak samo jak ja lubicie tą „głupszą” stronę serii, to będziecie mieli duży ubaw podczas obserwowania perypetii naszych bohaterów

Resident Evil Damnation

Wspomniałem jednak, że film jest traktowany w kanonie jako prequel do Resident Evil 6. Widać to od razu, jak popatrzymy na rozłożenie akcentów jeśli chodzi o horror i akcję. Tak naprawdę tego pierwszego jest tutaj bardzo mało. Moim zdaniem pierwsze 20 minut filmu może w miarę spodobać się starym wyjadaczom serii, ponieważ czuć tutaj klimat niepewności i możemy się zastanawiać jaki stwór czeka na nas za rogiem. Jednak im dalej w las tym więcej mamy scen, których nie powstydziłby się żaden szanujący się film akcji. Tak naprawdę mamy pełen pakiet klisz, od walki wręcz jeden na jednego, wypluwanie w stronę przeciwników wagonów amunicji (tak nadal mówię o filmie sygnowanym nazwą Resident Evil), a na deser mamy używanie zwolnionego tempa w ilościach znacznych.

Czy uważam, że takie zabiegi wyszły filmowi na złe i oddaliły go od materiału źródłowego? Oczywiście, że nie ponieważ od pewnego momentu jasno możemy zobaczyć, że całość garściami czerpie z nowej trylogii Resident Evil (numerki od 4 do 6), gdzie twórcy zaczęli romansować bardziej z wartką akcją, gdzie sceny bardziej „klimatyczne” służą jedynie jako moment na wzięcie przez odbiorcę oddechu. Z racji tego, że sam swoją przygodę z marką zacząłem właśnie od odsłon, o których wspomniałem wyżej, plus części z numerem 6, to moje guilty pleasure, którego jestem w stanie bronić o każdej porze dnia i nocy, dlatego też podczas seansu Damnation potrafiłem przymknąć oko na nieco bardziej efekciarski ton produkcji.

Resident Evil Damnation

Tym, co jednak moim zdaniem lepiej działa w omawianym filmie jest fakt, że w końcu czujemy, że postaci związane z serią są sobą. Jak zapewne pamiętacie, w tekście o Resident Evil Degeneration wspomniałem, że niezbyt trafiło do mnie ukazanie Leona. Na szczęście w Damnation twórcy poszli po rozum do głowy. Zacznijmy od tego, że nasz protagonista w końcu wyglądem przypomina nam to, do czego przyzwyczaiły nas gry. Jednocześnie mam też nieodparte wrażenie, że tym razem scenarzyści włożyli w usta naszego bohatera słowa, które mają sens i nie są jedynie zlepkiem wyrazów, które ktoś musi przeczytać za karę.

Dodatkowo podczas seansu spotkamy się z inną kultową bohaterką czyli Adą Wong i cóż mogę powiedzieć, tak samo jak Leon wypada ona fenomenalnie. Design postaci idealnie współgra z tym co mogliśmy zobaczyć w innych projektach związanych z serią. Jednocześnie charyzma bohaterki oraz jej ogólna prezencja sprawiają, że nawet na moment nie przestajemy wierzyć, że oglądamy na ekranie Adę jaką wielu fanów uwielbia.

Niestety trochę gorzej wypadają postaci poboczne. Pani Prezydent, którą będziemy widzieć dosyć często, moim zdaniem jest dosyć jednowymiarową postacią. Po stronie ruchu oporu również nie jest zbyt różowo, ponieważ z jednej strony mamy Buddy’ego, którego charakter zaczyna się kształtować dopiero pod koniec filmu oraz JD, który to jest denerwujący przez większość swojego czasu ekranowego. Innymi słowy od strony postaci mamy bardzo dobry pierwszy plan, oraz średni plan drugi, który jednak nie odstrasza od telewizora.

Resident Evil Damnation

Grafika, która może się podobać

Warto jednak zahaczyć o aspekt, który dla wielu z was jest na pewno kluczowy jeśli mówimy o filmach CGI czyli grafice. Muszę przyznać, że Resident Evil Damnation o wiele lepiej przetrwało próbę czasu niż Degeneration. Jak już wspominałem wcześniej, design postaci jest o wiele bardziej naturalny. Dzięki temu możemy zobaczyć trochę więcej detali na twarzach naszych bohaterów (koniec z plastikowymi maskami z poprzedniego filmu).

Dodatkowo każda lokacja, którą odwiedzają bohaterowie broni się od strony wizualnej. Nieważne, czy mamy do czynienia z podziemnymi tunelami, zrujnowanymi zgliszczami miasta czy bogato zdobionym pałacem prezydenckim. Nie czujemy już tak dużej różnicy między lokacjami, jak to miało miejsce ostatnio (świetnie stworzone lotnisko i takie sobie laboratoria WillPharmy). Oczywiście całość może odbiegać delikatnie od standardów jakie wyznacza obecnie grafika komputerowa, jednak w ogólnym rozrachunku film nadal może się podobać pomimo 9 lat na karku.

Resident Evil Damnation

Tym, co na pewno zasługuje na moje wyrazy uznania, jako fana marki, jest fakt, że w roli Leona przemówił tym razem nie Paul Mercier, a Matthew Mercer. Osobiście gdybym miał typować, który aktor najlepiej odegrał rolę nasze agenta do zadań specjalnych, to mój głos od razu trafiłby właśnie do niego. Podczas dialogów czujemy o wiele więcej autentyczności w tym co Leon mówi, a czerstwe niczym miesięczny chleb one-linery zyskają pewną magię.

Osobą, która również zasługuje na trochę uwagi jest Courtenay Taylor, która wcieliła się w Adę Wong. Tutaj również nie mam żadnych zastrzeżeń. Od kiedy Ada pojawia się na ekranie i słyszymy jej głos, to wiemy, że jest to kobieta, z którą lepiej nie mieć na pieńku oraz należy bacznie patrzeć na każdy jej krok. Reszta obsady również wypada całkiem dobrze, chociaż tutaj znowu muszę wspomnieć, że chyba jedynym zgniłym jabłkiem w tym koszyku jest JD, którego kwestie sprawiają, że nie możemy zbytnio polubić tej postaci.

Resident Evil Damnation

Tak jak o aktorach dubbingowych  mógłbym rozmawiać godzinami, tak próba dyskusji na temat muzyki w Resident Evil Damnation to o wiele cięższe zadanie. Wynika to z faktu, że cały soundtrack jest dosyć płaski i tak naprawdę przez cały film nie możemy usłyszeć takiego numeru, który mógłby zostać w głowie na dłużej niż 2 minuty. Jednym zdaniem muzyka jest, ale do czegoś więcej jej bardzo daleko.

Jak widzicie, trochę rozpisałem się na temat Resident Evil Damnation. Wynika to głównie z tego, że pomimo lat, które upłynęły od premiery tego filmu, cały czas świetnie się bawię za każdym razem kiedy do niego wracam. Oczywiście ortodoksyjni fani serii, nie znajdą tutaj zbyt wiele dla siebie, ponieważ całość jest idealnie skrojona, żeby być dobrym filmem akcji z potworami. Jeśli więc tak samo jak ja darzycie nieironiczną sympatią Resident Evil 6 oraz chcecie umilić sobie czas oczekiwania na Infinite Darkness, to czym prędzej powinniście ruszyć na wycieczkę z Leonem do Europy.

Mateusz Papis
Mateusz Papis

Od 17 lat zagorzały fan popkultury. Swoją przygodę rozpocząłem od automatu z nieśmiertelnym Tekkenem 3, który sprawił, że bijatyki mają specjalne miejsce w moim sercu. Fan gier, Gundamów, Japonii oraz wszystkiego co nosi znamiona kultury popularnej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *