Jak ponownie zakochać się w serii Mass Effect

Mass Effect jest niczym wino – im starsze tym lepsze

Seria Mass Effect jest z nami od 17 lat (jak ten czas leci). Kiedy debiutowały kolejne części, to starałem się być z serią w miarę na bieżąco. Pierwszy kontakt z ME1 był ciekawy, chociaż skończył się tragicznie, przez utratę zapisów z ponad połowy gry. Potem przyszedł czas na genialną dwójkę (spoiler – nadal jest genialna), a na końcu pojawiła się trójka ze swoim niesławnym zakończeniem. Jakiś czas temu naszło mnie, żeby ponownie usiąść do całej trylogii i przejść ją jak Komandor Shepard przykazał – jednym ciągiem. Najwyższy czas przekonać się jak zaowocował ten powrót.

Wyboiste powroty na Normandię

Pierwszą kwestią jest oczywiście fakt, że po ponownym kontakcie z serią, moja miłość do niej wzrosła ze zdwojoną siłą. Nim przejdziemy jednak do głównej części tekstu, skupię się dosłownie chwilę na technicznych aspektach tej przygody. Całą trylogię przechodziłem dzięki udogodnieniu, jakim jest wsteczna kompatybilność na konsolach z rodziny Xbox. Dlaczego nie wybrałem do mojego pomysłu edycji Legendary? Odpowiedź jest prozaicznie prosta – w czasie, gdy wyruszałem z Shepardem w wyboistą podróż przez galaktykę świat growy jeszcze nie słyszał, że taka kompilacja ma ujrzeć światło dzienne. No to, skoro mamy techniczne formalności za sobą to pora przejść do konkretów.

Pierwszy Mass Effect po latach nie rzuca na kolana swoją dynamiką

Ponowne zderzenie z Mass Effect 1 było lekko wyboiste i nie mówię tutaj o aspektach graficznych. Fakt, gra wyszła w 2007 roku, więc dużo tekstur nie powala, jednak nie jestem typem gracza, dla którego grafika musi być zawsze na pierwszym miejscu. Tym, co mnie uderzyło, był fakt, że mechanika zabawy już lekko trąci myszką i widać na każdym kroku, że Bioware w tamtym czasie nie miało jeszcze doświadczenia w projektowaniu gier, gdzie główny nacisk był oparty na dynamicznych starciach niczym w Gears of War.

Odkładając jednak aspekty gameplay’u na boczny tor, fabuła nadal gra w Mass Effect kluczową rolę. Mój cel podczas ponownego przejścia był prosty – zajrzeć w każdy kąt i na każdym kroku rozmawiać z każdą napotkaną postacią. Dzięki temu po przeszło 17 latach odkryłem, ile głębi skrywają w sobie pierwsze przygody Sheparda i spółki. Z każdym kolejnym wpisem do dziennika i kolejną rozmową coraz bardziej wsiąkałem w ten świat.

W tym momencie dotarło również do mnie, że wraz z wiekiem zacząłem patrzeć na zupełnie inne aspekty gier. Kiedyś liczyło się dla mnie miłe spędzenie czasu i błyskawiczne dotarcie z punktu A do punktu B. Obecnie staram się natomiast zagłębiać dokładnie w odwiedzane światy. Dlatego też lepsze zapoznanie się z historią uniwersum stworzonego przez BioWare sprawiło, że miłość do marki zaczęła gwałtownie iskrzyć.

Mass Effect 2
Nieważne ile razy będę ogrywać ME2 tak powrót Garrusa zawsze będzie epicki

Po pokonaniu Sarena i uratowaniu kogo się tylko dało, przyszedł czas na sequel i wszyscy z was, którzy śledzili moje wpisy na blogu wiedzą już, do czego zmierzamy. Mass Effect 2, to w mojej opinii opus magnum tego, co twórcy przygotowali dla nas w kwestii przygód Komandora. Tak naprawdę nawet po 14 latach od premiery (pierwotne wydanie 2010 rok), produkcja ta dalej ma w sobie to coś, co przyciąga do ekranu na przeszło 30 godzin, a ty myślisz sobie, że minął kwadrans.

Każdy aspekt, który niezbyt dobrze działa w oryginale został tutaj naprawiony bądź usprawniony. Rozgrywka już nie udaje, że chce być produkcją RPG, tylko uderza nas o wiele bardziej klimatami wyżej wymienionego Gears of War. Fabuła wchodzi na jeszcze wyższy poziom względem oryginału i trzyma uwagę grającego od początku do końca.

Podczas ponownego kontaktu z dwójką zobaczyłem jak dużo zawartości gry ominąłem podczas swojego pierwotnego przejścia. Po każdej misji robiłem co w mojej mocy, żeby podczas przechadzania się po Normandii porozmawiać z każdym i szczerze mówiąc, ilość detali oraz ciekawych konwersacji dosłownie zmiotła mnie z planszy. Oczywiście tutaj moim faworytem do rozmów był nie kto inny jak Garrus „Kalibracja” Vakarian, który utwierdził mnie w przekonaniu, że nadal jest on najlepszym kompanem Sheparda (ta kwestia w mojej ocenie nie podlega nawet dyskusji). Dodam również, że przez to, że wykonałem praktycznie każde zadanie, które gra miała w swojej ofercie, to zdobycie najlepszego zakończenia było niczym spacer po parku.

Podczas przechodzenia Mass Effect 2 ujawnił się jednak jeden problem z moją metodą ogrywania trylogii. Wydanie na konsole Xbox 360 nigdy nie doczekało się dodatku Lair of the Shadow Broker, który w opinii wielu jest dodatkiem wybitnym. Dostępne na Xbox Store dodatki fabularne nie są warte swojej ceny, dlatego też ponowna przygoda z panną T’soni została odroczona do przejścia Mass Effect Legendary Edition.

Mass Effect 2
Pomimo lat ME2 nadal wygląda dobrze

Po latach Mass Effect 3 zyskuje po lepszym poznaniu

Jak możecie zauważyć każda minuta z Komandorem i jego ekipą rozniecała we mnie wewnętrzny ogień względem marki. Oznacza to też, że w kolejce czekała już tylko jedna gra w postaci Mass Effect 3. Odsłona, która na premierę otrzymała dużą ilość negatywnych komentarzy w wyniku zakończenia, które to dla wielu było niesatysfakcjonujące i nieoddające sprawiedliwości dla całej gwiezdnej epopei. Sam pamiętam, jak w 2013 roku nie byłem zadowolony z finału oraz tego, że w mojej ocenie grze brakowało tego pierwiastka magii.

W kwestii drugiego zarzutu ponowna przygoda zrewidowała moje poglądy, ponieważ 11 lat temu moje przechodzenie Mass Effect 3 przypominało sprint. Skupiłem się wtedy się tylko na głównym wątku, omijając lwią część aktywności pobocznych. Teraz natomiast w całą grę łącznie z dodatkami włożyłem przeszło 40 godzin i muszę przyznać, że trójka nadal ma w sobie magię, za którą pokochałem odsłony z numerkami 1 oraz 2.

Mass effect 3
Dla takich scen warto zagrać w dodatek Citadel

Każda misja, nawet najprostsze skanowanie planet pokazuje z jak ogromną eskalacją ze strony Żniwiarzy mamy do czynienia. Nawet najmniej istotna w poprzednich częściach decyzja ma swoje odzwierciedlenie w obecnym świecie gry. Dodatkowo dzięki temu, że miałem postać importowaną z moich poprzednich przygód, to całość jawiła mi się jako jedno płynne doświadczenie, gdzie rzeczywiście gram Komandorem, który już dwa razy ocalił galaktykę.

W tym miejscu ktoś na pewno będzie wspominał coś o zakończeniu, które totalnie zaprzecza temu wszystkiemu, o czym napisałem powyżej. Fakt, twórcy poprzez ograniczenie wyboru finału do niesławnych trzech kolorów strzelili sobie w stopę, jednak po upływie lat to, co otrzymaliśmy, nie wygląda aż tak źle. Należy wziąć pod uwagę fakt, że krótko po pierwotnej premierze otrzymaliśmy bezpłatny dodatek „Final Cut”, który dodawał kilka dodatkowych scen, które miały na celu uwiarygodnienie finału. Im dłużej nad tym myślę, tym bardziej dochodzę do wniosku, że po tym dodatku zakończenie Mass Effect 3 jest spójniejsze względem oryginalnej koncepcji i po odłożeniu na półkę pada nie miałem uczucia zawodu.

Trójkę ukończyłem razem z dodatkami, które dały mi o wiele pełniejszy obraz całej produkcji i tylko przypieczętowały fakt, że Mass Effect jako marka wróciło w glorii i chwale na półkę z podpisem „Marki, które będę uwielbiać do końca swoich dni”. Czy żałuję, że w nawale nowych, często świetnych gier poświeciłem blisko 120 godzin na ponowne przechodzenie trylogii? Oczywiście, że nie! Wraz z wiekiem zmienił się mój styl grania, przez co ze starych produkcji mogę obecnie wyciągnąć drugie dno, które sprawia, że nawet dobrze znane mi serie zyskują w moich oczach zupełnie nowy obraz. Czy wrócę jeszcze do przygód Komandora Sheparda? Jeszcze jak, a w międzyczasie nie omieszkam wrócić do innych tekstów kultury związanych z bogatym uniwersum stworzonym przez BioWare.

Mateusz Papis
Mateusz Papis

Od 17 lat zagorzały fan popkultury. Swoją przygodę rozpocząłem od automatu z nieśmiertelnym Tekkenem 3, który sprawił, że bijatyki mają specjalne miejsce w moim sercu. Fan gier, Gundamów, Japonii oraz wszystkiego co nosi znamiona kultury popularnej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *