Po 15 latach czas znowu wrócić na USG Ishimurę
Seria Dead Space, to ciekawy przypadek narodzin gwiazdy i jej momentalnego upadku. Wszystko zaczęło się w 2008 roku, kiedy to kalifornijskie studio Visceral Games (wtedy EA Redwood Shores) wydało pierwszą odsłonę przygód Issaca Clarke’a. Gra z miejsca przekonała do siebie dziennikarzy oraz graczy oferując bardzo dobry gameplay, gęsty klimat oraz nowy rodzaj przeciwników – Nekromorfy. Jak to zwykle bywa, po dużym sukcesie musi przyjść kontynuacja wydana w 2011, która pomimo dodanego na siłę trybu wieloosobowego nadal potrafiła przekonać do siebie wielu ludzi. Po tym jednak przyszła część trzecia, która pogrzebała markę na wiele lat, a kolejne dwa projekty, czyli Army of Two: The Devil’s Cartel oraz Battlefield Hardline pogrzebały całe studio razem z nadzieją, że Issac Clarke jeszcze do nas wróci.
Dead Space powraca zza grobu
Tutaj jednak przenosimy się do roku 2023, kiedy to 27 stycznia na półki sklepowe ponownie trafił tytuł o znajomo brzmiącej nazwie, czyli Dead Space. Mówimy tutaj jednak o produkcji EA Motive, które postanowiło zmierzyć się z oryginalną historią statku USG Ishimura i przenieść ją na obecną generację konsol. Niedawno miałem okazję ukończyć w końcu tą pozycję i szczerze mówiąc, pomimo upływu kilku dni, nadal jest w ciężkim szoku jak dobrze nowe studio poradziło sobie z dziedzictwem Visceral Games. I tutaj zrodziło się w mojej głowie pytanie, czy Issac Clarke ma szansę na porządną trylogię?
Nie zrozumcie mnie źle, pomimo swoich wad jestem ogromnym fanem tego co dokonało Visceral Games przeszło dekadę temu. Uważam, że pierwsza część dała nam podwaliny do bogatego uniwersum, sequel sprawił, że nasz inżynier otrzymał w końcu jakiś charakter, a trzecia część ciekawie ukazywała nam konsekwencje naszych poczynań w poprzednich odsłonach. Pomimo tego jednak uważam, że tegoroczny Remake otworzył dobrą furtkę dla EA Motive, żeby usiąść i przyjrzeć się kolejnym odsłonom.
Co bardziej dociekliwi gracze mogą nawet powiedzieć, że twórcy mają w planach dalsze odrestaurowywanie marki. Domysły te mogę oprzeć na tym, że podczas eksploracji nowej/starej Ishimury możemy natrafić na jedno konkretne nagranie pomiędzy Issaciem oraz Nichole. Ci którzy pamiętają początek drugiej części doskonale zdają sobie sprawę, że jest to nagranie pochodzące z przerywnika otwierającego grę, gdzie Issac jest przesłuchiwany w szpitalu psychiatrycznym.
Drugą poszlaką dla potencjalnej kontynuacji przygód naszego bohatera jest fakt, że gra posiada drugie ukryte zakończenie. W celu jego odblokowania musimy „tylko” przejść grę po raz kolejny dzięki opcji new game+ i dodatkowo szukać fragmentów znaków. Każdy, kto pamięta główne założenia drugiej części wie, dlaczego może być to istotnym elementem dla opowieści.
Dlaczego jednak chciałbym, żeby kolejne części stały się faktem? W erze niekończących się remake’ów, remasterów oraz sequeli powinno się wspierać twórców, którzy tworzą nowe IP, prawda? Tak, macie rację, jednak po ograniu Dead Space Remake, można by dodać wyjątek do tej reguły, czyli: serie, które kiedyś były popularne, ale przez chciwość wydawców nie dostały należytej miłości i stoczyły się w kierunku mikropłatnościowego piekła.
Pomimo tego, że dosyć niedawno miałem okazję ponownie ogrywać oryginał z 2008, to muszę przyznać, że robiąc bezpośrednie porównanie widać, że twórcą nie zależało tylko na odświeżeniu kultowej pozycji, ale również na jej ulepszeniu do tego stopnia, że gracz czuje się jakby grał w zupełnie nową grę. Fakt, linia fabularna podąża tym, co ustanowiło Visceral Games 15 lat temu, jednak mamy wiele drobnych różnic oraz dodatków, które zmieniają całkowity odbiór. Jednym z głównych zmian jest oczywiście to, że nasz główny bohater w końcu nauczył się mówić. W wyniku tego nie mamy już do czynienia z niemą kukłą, która zgadza się na wszystkie nawet najbardziej niebezpieczne zadania, bez mrugnięcia okiem.
Inżynier inny niż wszyscy
Dzięki temu podczas przebiegu fabuły możemy obserwować, jak zmienia się nastawienia Issaca do całego bajzlu, w który się wpakował, a pomagają przy tym zadania poboczne, które o wiele bardziej rozwijają pewne założenia z oryginału. Możemy być świadkami śledztwa jakie prowadzi Nichole, dowiedzieć się kto był osławionym Łowcą (samoregenerujący się potwór) czy poznać, jak przebiegały ostatnie chwile ludzkiego istnienia na pokładzie przeklętego statku.
Dodajmy do tego, że gra nie posiada żadnych ekranów ładowania, dzięki czemu możemy swobodnie poruszać się po całym obszarze. Dodatkowym aspektem, który sprawia, że całość odbiega do oryginału jest fakt, że kiedyś po ukończeniu konkretnego rozdziału już nigdy nie spotykaliśmy tam nekromorfów. Teraz jednak nawet w potencjalne bezpiecznych miejscach jak sklepy czy warsztaty możemy zostać przywitani śmiertelnym uściskiem ze strony byłych członków załogi.
Ogólnie uważam, że to z jakim pietyzmem EA Motive zabrało się za stworzenie tej produkcji zasługuje na brawa oraz możliwość kontynuowania tej historii. Dodatkowo nadal wierzę, że to właśnie Ci ludzie mogliby nam dać Dead Space 3 w takiej formie jakiej pierwotnie chcieli pracownicy Visceral. Dlaczego tak myślę? Ponieważ przeszukując Internet można natrafić na wywiady, w których możemy przeczytać, że zwieńczenie trylogii byłoby zupełnie inne niż to co dostaliśmy. Zamiast co-opowego strzelania do potworów oraz scenerii, które nijak trzymają się horrorowych korzeni (śnieżne Tau Volantis oraz ludzkie miasto z początku) moglibyśmy dostać znowu eksplorację miejsc, którym daleko do przyjemnych.
Jednak potencjalny cud, czyli powstanie trzeciego remake’u musimy poczekać zapewne trochę dłużej. Osobiście liczę, że EA, nie ukręci marce głowy po raz drugi i obok kolejnych gier sportowych z milionem mikropłatności otrzymamy świetne horrory dla pojedynczego gracza. A jeśli wy dotarliście do końca tego tekstu i jeszcze nie graliście w nowe/stare przygody Issaca Clarke’a, to polecam nadrobić te zaległości jak najszybciej. Gra jest już dostępna w abonamencie EA Play (opcja dla graczy PC oraz PS5), a jeśli posiadacie Game Passa w opcji Ultimate, to również bez problemu możecie pobrać grę bez dodatkowych opłat na swój sprzęt.